Rozfdział 3

Rozdział 3. Octoross!
Ból, ból i cierpienie. Mrok, mrok i wieczne potępienie. To tak właśnie powstałem. Ja. Octoross.
Co można o mnie powiedzieć? Hmhm. Mam ok dwudziestu lat i ponad dwa metry wzrostu. Posiadam także nadnaturalne moce.
A jak powstałem?
Wszystko zaczęło się od pewnego wydarzenia.
Miasto Drebber city, trzydzieści lat przed główną historią.
Jak na codzień od piętnastu lat, Mighty poszedł do pracy. Rozpoczynał on badania nad udoskonaleniami organicznych tworów natury.
Do jego gabinetu, też jak zwykle od piętnastu lat przyszedł pewien człowiek. Miał szare włosy, białe oczy i bezbarwną skurę.
Głos tego człowieka też był bezbarwny. Ten człowiek był pracodawcą Mightyego.
- Aha, to znowu ty! Zawołał niezbyt zadowolony Mighty.
Po kilku minutach poszli do kolejnego pokoju. Leżały tam jakieś podejżane rzeczy.
Wzięli się do pracy. Wieczorną porą budynek zaczął się walić. Wiedzieli, czyja to sprawka. Feedmastera.
Feedmaster był legendarną istotą typu mrok, prubującą od wielu tygodni zniszczyć laboratorium. Wyczuł, że dzieje się tam coś niedobrego.
- Ja się nim zajmę! Krzyknął Mighty biorąc balla i wypuszczając znajdującego się w nim Pokemona. Ruszaj, Ratbear! Zawołał ciskając ballem.
Z kuli wyszedł stwór przypominający szczura pomieszanego z niedźwiedziem.
Rozejżał się i na rozkas swego trenera użył niszczenia duszy. Niebieskie promienie poleciały w stronę legendy, jednak tamta zrobiła doskonały unik.
Ratbear! Grom! Zawołał Mighty.
Stwór ryknął, skumulował w ciele ogromną dawkę elektryczności którą wypuścił.
Zdezorientowany Feedmaster został trafiony. Zaraz potym zaryczał straszliwie, i zaatakował nocnym kijem. W jego prawej ręce utworzył się ciemny kij, którym udeżył Radbeara. Po tym jednym ataku Radbear padł.
Mighty niezrażony wypuścił z innej kuli stwora wyglądającego jak koń stojący na dwóch kopytach.
Fighorse, Dokończ walkę tratowaniem! Ryknął na cały głos Mighty.
Zanim Fighorse zdołał cokolwiek uczynić, Feedmaster użył kopniaka mocy, a zaraz potym uciekł, jak na codzień.
Znowu to samo! Jęknął Mighty.
Tydzień puźniej.
Ten piątek był strasznie bużowy. Wszędzie strzelały pioróny, a tamta dwójka pracowała. Gdy znowu pojawił się Feedmaster!
Mighty wypuścił Fighorsea który ze złością użył gniewu. Zarżał straszliwie i jakoś dziko poczym zaczął okładać Feedmastera czym tylko popadło. Kopytami, głową, ogonem, całym ciałem itd.
Mroczna legenda też się wściekła. Pochwili znokałtowany Fighorse zniknął w ballu po ataku duszy w wykonaniu Feedmastera.
I wtedy mighty wypuścił najlebszego stwora. Wielkiego smoka z ogromnym drzewem na głowie. Miał też pomniejsze krzaczki na ciele. Do czegoś w rodzaju korony przytwierdzone były ostre rogi.
Leafdrake, Zabij go! Smoczy puls, a potem biała lanca!
Po atakach smoka, które następowały posobie Feedmaster upadł martwy na ziemię.
Wreszcie! Zawołał mighty zabierając ciało bestji. Z jej krwi i kilku innych rzeczy ożywili pewnego mężczyznę o imieniu Octoross.
Tak właśnie powstałem! Chociaż ciekawe jest to że zły byłem od małego. Po wypiciu krwi Feedmastera stałem się silniejszy i otrzymałem moce.
Teraz cieszy mnie zabijanie!

Komentarze

  1. Tym razem chociaż kilka myślników. Na pewno progres w porównaniu z tym co było wcześniej, ale niewielki niestety. Ten wątek, który tu poruszyłeś wydaje się być w miarę ciekawy, ale przez to, że nie został dobrze przedstawiony nie mogę powiedzieć nic więcej. Próbowałeś coś tam wytłumaczyć, ale to zbyt mało, prawie nic nie zrozumiałem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prolog.

rozdział 5

Bohaterowie